niedziela, 1 września 2013

Babsko - męskich przemyśleń garść

Uczestniczę w życiu pewnego forum, na którym, głównie kobiety, dyskutują, radzą, żalą się, cieszą, wypowiadają w znacznej mierze o ciąży, macierzyństwie, wychowaniu dzieci, ale też praniu, sprzątaniu, gotowaniu, ogólnie o życiu, w tym także o facetach, szczególnie swoich małżonkach lub partnerach. Coraz częściej młode mamy żalą się na swoje "brzydsze" połówki, że COŚ jakby zgrzyta, jakby się psuje i małżeństwo przestało być sielanką, zwłaszcza odkąd jest małe dziecko w domu.
Zaczęłam się zastanawiać czy to jest tak, że kiedy na świecie pojawia się potomek i opadają pierwsze chwile podekscytowania i zachwytu nad tą małą istotką dociera do nas, że oto wszystko się zmieniło. Przecież nie tylko kobieta zostaje mamą, ale i facet musi odnaleźć się jakoś w roli ojca. 

Ostatnio pisałam o tym, że kobieta niczym Matka Polka umęczona i udręczona dwoi się i troi żeby sprostać wszystkim rzeczom. Być dobrą matką, mieć czas dla dziecka, być dobrą żoną, zająć się mężem, być dobrą panią domu, ugotować, uprać, posprzątać, zrobić zakupy, etc. Czy nie powoduje to u nas frustracji, że oto, chcąc być kobietą doskonałą, dajemy w kość naszym facetom, bo nie są oni w stanie zrobić tych rzeczy tak, jak byśmy tego chciały? Idealnie? I znowu pojawia się ta myśl: "Wszystko na mojej głowie, a on niewdzięcznik jeszcze marudzi i dogryza". Wymagamy zbyt wiele, a może w sam raz? Bądź co bądź to nie tylko nasze dziecko, nie tylko nasz dom, nie tylko nasz problem.

Może jest tak, że to facet robi się nieznośny, bo dociera do niego, że oto niezaprzeczalnie stał się głową rodziny. Odpowiada, za życie i wychowanie swojego dziecka. Powinien więc stać się wzorem, dołożyć wszelkich starań, żeby dziecku niczego nie brakowało, a realia tego świata są takie, a nie inne. W dużej mierze problemy pojawiają się, gdy kobieta wraca do pracy i opiekę nad maluszkiem trzeba jakoś podzielić między siebie. Czy mężczyznę boli fakt, że musi zająć się dzieckiem? Nie sądzę. To już chyba nie te czasy, że mężczyzna nie zajmował się dzieckiem i uważano to za wyłączne zajęcie kobiet. Może bardziej boli, że sam jeden nie jest w stanie utrzymać rodziny i ta druga pensja jest konieczna? 

Sama sobie nie umiem odpowiedzieć na te pytania. Kiedy pojawia się dziecko zmienia się wszystko. Życie zaczyna biec innym rytmem, zmieniają się priorytety, rodzą inne problemy. Zastanawiam się jak będzie to wyglądało kiedy przyjdzie czas na mój powrót do pracy. Mi nawet teraz zdarza się mieć gorsze dni, kiedy zazdroszczę mojemu mężowi, że wychodzi do pracy, spotyka, poznaje ludzi, ma okazję pogadać o czymś innym niż to, że trzeba zrobić zakupy, co ugotować na obiad, co trzeba zrobić w domu i co nowego wywinął nasz Synio. Z drugiej strony nie ominął mnie pierwszy uśmiech, pierwsze "agu", pierwsza łyżeczka z marchewką, pierwszy przewrót z pleców na brzuch itd. Chyba jest tak, że możemy teraz trochę zazdrościć sobie wzajemnie. Co będzie dalej? Czas pokaże.


8 komentarzy:

  1. Mam czasem wrażenie, że my kobiety jak się wyżalimy na takim forum albo blogu, wypłaczemy się w rękaw przyjaciółce to trochę nam lepiej. Moje dzieci są spore ale i tak frustracje są nie obce bo przede wszystkim po urodzeniu Marcina musiałam zmienić pracę, założyć własną działalność bo nie dalibyśmy rady wszystkiego pogodzić. Dziś wydaje się to łatwiejsze ale za to ja nie mam już odwrotu. Mojemu mężowi nie znane są problemy walczenia o klientów, zabiegania o zapłatę za wykonaną pracę (co dla mnie jest za każdym razem bardzo upokarzające) ale za to ma inne problemy, bo to on troszczy się o nasz materialny byt, a ja mu tylko w tym pomagam, czasem mniej, czasem więcej.
    Myślę, że wzajemne zrozumienie to klucz do sukcesu. Gorzej, gdy brakuje sił na wyrozumiałość ... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu myślę, że najgorzej jak wyżalanie kończy się na forum czy u przyjaciółki. Uważam, że pogadać z kimś "z boku" jest dobrze, ale najważniejsze to rozmawiać ze sobą. Przecież skąd mój mąż może wiedzieć o co mam do niego pretensje? Przecież nie czyta w myślach (chociaż może powinien :D ) i odwrotnie, ja mogę się domyślać co mu przeszkadza, ale póki nie powie to nie mam pewności i nic z tym nie robię. Jak wiem, to się chociaż zastanowię czy to przypadkiem nie ja jestem zołzą w tej sytuacji.

      Usuń
    2. Chodzi mi o to, że jak człowiek się wyżali to trochę ochłonie i popatrzy na świat trochę inaczej ... ja tak przynajmniej mam. A w emocjach, gdy w jednym albo drugim budzi się frustracja to taka rozmowa nie zawsze przynosi pożądany efekt.

      Usuń
    3. Oczywiście. Jak najbardziej nie ma się co kłócić. Emocje opadną trzeba rozmawiać.

      Usuń
  2. Ja tak sobie dumam, czy to zawsze facet robi się nieznośny... czy może my więcej wymagamy, skupiamy się na swoim zmęczeniu i zaczynamy uważać, że jego praca to relaks przy tym, co my mamy do roboty...
    No i jestem przekonana, że wiele kobiet niesprawiedliwie ocenia swoich mężczyzn... bo tak łatwiej, bo można dać upust emocjom.
    Ale fakt faktem - po narodzinach dziecka życie się zmienia, powinny zmienić się priorytety - i między innymi od tego, czy zmieniły się obojgu rodzicom zależy, czy będą się ze sobą dogadywać. Czasem jedno z partnerów potrzebuje więcej czasu, żeby obudzić się w nowej sytuacji.
    Ciekawy temat i nawet ostatnio miałam go poruszyć u siebie, ale wygrał temat narzekania na teściowe :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stateczna ja myślę, że są sytuacje, kiedy faktycznie Baba zołzowacieje, bo oto przybyło jej obowiązków i wszystko na jej głowie. Z drugiej strony miałam też do czynienia z facetami, którzy faktycznie nie uważali, żeby zajmowanie się dzieckiem było jakimś mega trudnym zajęciem. Przecież dać jeść i zmienić pieluchę trwa sekundy. Jakby zupełnie nie rozumieli, że w domu jest dużo więcej do zrobienia niż się wydaje. Ja nie mogę na swojego M. narzekać pod tym względem. Umie zająć się dzieckiem, często pomaga w sprzątaniu i generalnie zrobi o co go tylko poproszę. Mamy swoje "spinki" czasami, ale myślę, że narzekać w moim przypadku byłoby grzechem.

      Usuń
  3. Myślę, że często my kobiety demonizujemy sytuację, tzn. przypisujemy diabelskie cechy swoim mężom. Często kobiety chcą być postrzegane jako zwyczajne-niezwyczajne i jeśli facet nie całuje ziemi po której stąpają to jest dupkiem. Tak jak piszesz, dopóki nie powiemy o co nam chodzi, to skąd druga połówka ma wiedzieć? no chyba, ze jest medium. Myślę też, że często, w nowej sytuacji, jaką jest nowy członek rodziny, my - kobiety uważamy, ze wiemy lepiej - lepiej zmienimy pieluchę, lepiej wykąpiemy, lepiej utulimy, lepiej, lepiej, lepiej... później foch, że On mi nie pomaga, a powinien się domyśleć.
    Oj szeroki temat, szeroki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj szeroki i dyskusja mogłaby nie mieć końca. Chociaż i tak uważam, ze najgorszy typ kobiety, to ta, która usilnie stara się wzbudzać w facecie ciągłe poczucie winy. Bo przecież ona tak się stara, ona wszystko robi, co on by bez niej zrobił, ona wszystko poświęciła, żeby on się realizował. On powinien być jej wdzięczny za wszystko. Ja tam nie uważam, że mój mąż gorzej zakłada pampersa niż ja czy tam bardziej umorusa dziecko jak karmi. Siłą rzeczy on pracuje, ja więcej zajmuję się dzieckiem i idzie mi to po prostu sprawniej, co nie znaczy, że on źle to zrobi.

      Usuń