Ostatnich kilka miesięcy moje życie toczy się koło mojego największego Skarbu - Synia Gustawa :)
Lada dzień skończy osiem miesięcy, a ja dopiero teraz zajarzyłam, że już tyle czasu minęło i ile się zmieniło w mojej codzienności, nie tylko dlatego, że opiekuję się dzieckiem.
Dużo się mówi i słyszy o tym, że pojawienie się dziecka wszystko zmienia. Teraz wiem to na własnej skórze. Nie mam na myśli tylko tego, że zupełnie przewartościowujesz życie, zmieniają się priorytety, problemy, pojawiają nowe radości. Zmienia się cała codzienność, ta zwyczajna.
Na przykład: taki mega śpioch jak ja (którego budzenie rano koleżanki ze studiów nazywały "sportem ekstremalnym" i zawsze licytowały, która zaryzykuje wyrwanie mnie z łóżka) nagle przestaje mieć problem ze wstawaniem w nocy do głodnego noworodka czy płaczącego niemowlaka. Taki antytalent kulinarny (też jak ja :D ) uczy się robić całkiem pożywne i smaczne obiadki dla malucha i dla większego też. Czasami coś nie wychodzi, ale to nie powstrzymuje mnie od eksperymentowania w kuchni (mąż dzielnie to znosi). Do tego uznaliśmy, że to my przestawimy się na jadłospis Synia niż jemu zafundujemy schabowego z kapustą.
Często słyszę, że mama, która wraca do pracy to rewelacyjny pracownik, który jest obrotny, dobrze zorganizowany, szybki itd. bo zajmowanie się dzieckiem, domem i dodatkowo pójście do pracy wymagają od kobiety dobrej logistyki. Ja systematyczności, dobrej organizacji i planowania nauczyłam się w swojej pracy zanim urodziłam dziecko. Teraz mogę powiedzieć, że nauczyłam się dodatkowo cierpliwości, wyciszania i pozytywnego podchodzenia do życia. To ostatnie cieszy mnie najbardziej, bo dotąd uchodziłam raczej za człowieka z grupy "szklanka jest do połowy pusta", a teraz coraz częściej dostrzegam, że to co w szklance wystarczy, aby zaspokoić pragnienie :)
Nie mogę się doczekać takiego kołowrotu, nie mogę się doczekać, aż z mojego słownika będzie musiało zniknąć "a jeszcze minutka". Nie powiem Psica stara się jak może, żeby przyzwyczaić nas do wstawania, no ale cóż, skoro sama jest piecuchem i przed 8. oka nie otwiera. W upały przed 11. :p No i w nocy wstawać nie zamierza, żeby nas szkoły życia uczyć :p
OdpowiedzUsuńCo do organizacji w pracy, dzwoni kolega, który pomaga dziewczynie, która mnie zastępuje, i mówi, wiesz ile teraz jest roboty, ja na to "no nie wiem :p", dziewczyna cały czas powtarza, jak Ty dawałaś radę sama. Jeśli Dziedzic zorganizuje mnie jeszcze bardziej to tym lepiej :-) Może zasłużę na medal dla pracownika miesiąca :p a moze uznam, że praca aż tak ważna nie jest ;-)
No ja też już kilka razy słyszałam, że tęsknią za mną w pracy. Oby to była prawda :) zresztą nie powiem i mi po roku nieobecności w biurze trochę brakuje tego. Dobrze chociaż, że Gucio mi ubarwia dni, bo gdyby były nudne to pewnie już bym zwariowała, a tak codziennie mam jakieś "nowości" :D
UsuńNie miałam tego szczęścia zatęsknić za pracą bo mój macierzyński skończył się po 3 miesiącach (11 lat temu :(( ) a potem przy drugim dziecku to już zupełnie inna bajka z macierzyńskim na własnej działalności (którego praktycznie nie było). Zazdraszczam takiego spokoju ...
OdpowiedzUsuńNiech Twój Gucio i Dziedzic Martek rosną zdrowo i nie dają w kość tak jak mnie mój Marcin ;)
Dzięki Aniu :)
UsuńNo troszkę tęsknię za pracą, ale jak znam siebie to po mięsiącu będę marudziła na pracę i chciała z dzieckiem w domu siedzieć :)
Mam nadzieję, że Bóg pobłogosławi i jeszcze mnie drugim obdaruje za jakiś czas :) Mój syn jest tak podobny do swojego taty, że śmieję się, że teraz muszę sobie dziecko urodzić :)