Dlaczego
nie lubię kiedy mój mąż wyjeżdża?
Dlatego, że zwykle wtedy korzystam z jego
samochodu, który mnie najwidoczniej nienawidzi z całego serca. Być może ma
kobiecą duszę i jest zazdrośnicą, chociaż mój kuzyn – mechanik zwykł mi
powtarzać: „To Renówka - ona nienawidzi wszystkich, to nie jest samochód”. Skąd
taka myśl? Otóż stąd, że zwykle kiedy mój M. gdzieś wybywa i zasiadam za
kierownicą jego auta to musi się coś zepsuć. Nie inaczej było i tym razem.
Ledwie w niedzielę odstawiłam grzecznie moją drugą połówkę do służbowego
wyjazdu, a już w poniedziałek wrzeszczałam na niego przez telefon, że albo kupi
nowy samochód w tym roku albo w grudniu wyprowadzi się razem z nim!
Po kolei.
W
poniedziałek w południe wyrwałam się z pracy w celu dojechania do miasta
wojewódzkiego gdzie czekały na mnie do odebrania wyniki i umówiona wizyta u
lekarza. Jakieś 50 km drogi w jedną stronę. Mniej więcej w połowie trasy słyszę potworny
ryk silnika, bynajmniej nie przypominał on seksownego mruczenia sportowego auta, a raczej
wycie starego traktora. Zwolniłam, ale niewiele pomogło, cóż robić jak wizyta
lada chwila, więc toczę się dalej, wzbudzając na światłach niemałe zainteresowanie przechodniów
i innych kierowców. Dotoczyłam się z rykiem do diagnostyki zaglądam po auto,
ale nie widzę ani urwanego tłumika ani nic. Klnę żywym ogniem na auto, bo całkiem
niedawno wymienialiśmy całą masę części i inwestycje w remonty zaczną niedługo przewyższać
jego wartość. Udało mi się wykonać kilka telefonów w tym do mojego kuzyna –
mechanika, który oczywiście zaproponował, abym spróbowała jakoś wrócić te 50 km
i zajechać do niego celem zbadania co się (za przeproszeniem) zesrało tym
razem. Droga powrotna kosztowała mnie nadwyrężenie słuchu i trochę nerwów,
zwłaszcza, że na wylocie z miasta stała policja. Myślę sobie jak nic mnie zaraz
zatrzymają, bo produkuję hałas jakbym bez tłumika jeździła. Cóż, rozpęd, trochę
prędkości i wrzucenie na luz (bo jak nie cisnę gazu to tak nie wyje), przeleciałam
koło policji i udało mi się jakoś dotoczyć w jednym kawałku.
Okazało się, że z
przyczyn bliżej nieokreślonych (ani zardzewiałe, ani uderzone) zaraz za katalizatorem pękła rura i przesunęła
się o 2-3 cm powodując taki hałas. Jak nie urok to przemarsz wojska, na
szczęście udało się to pospawać, co kosztowało mnie paczkę fajek, czteropak
piwa i całusa w nieogolony policzek mojego kuzyna.
Jak to dobrze mieć mechanika
w rodzinie, kiedy ma się francuskie auto…
Oooooooooo Renie tak właśnie mają, ale jak mój M. jeździł swoją laleczką (jak określał peugeota) to gdy wsiadałam do samochodu, zawsze mi drań drzwiami przywalił. Odkąd stałam się jego panią już takich cyrków nie odstawia :p Chociaż nadal się buntuje rogata dusza ;-)
OdpowiedzUsuńNo nasza jest OK nawet jak jadę, a M. jest w domu, ale tylko gdzieś wybędzie na dłużej i ja nią jeżdżę to natychmiast mam przeboje. Jakby za nim tęskniła, albo jakby chciała się na mnie odegrać :D
UsuńDobrze, że w zapasie mam Opla mojego ojca to zawsze jakieś zastępcze auto jest, chociaż on już 20 latek oO
od kiedy obejrzałam film Christine ( Film, nakręcony na podstawie powieści Stephena Kinga pod tym samym tytułem, opowiada o miłości nastolatka do eleganckiego, lecz drapieżnego samochodu, który zabija powodowany typowo ludzkimi uczuciami, takimi jak zazdrość lub chęć zemsty)wiem,że z autami różnie bywa;)
OdpowiedzUsuńMiśka Ty mnie nie strasz :) Mojego Małża nie ma 3 tygodnie i muszę się z Renią jakoś dogadywać.
UsuńW poniedziałek oddaję ją do naprawy to ją mój kuzyn - mechanik trochę popieści haha :)))
Żeby się nie psuła częściej z chęci dostania się znów w męskie , pieszczące ręce;)!
OdpowiedzUsuńTy na wszelki wypadek wchodząc do autka chwal od drzwi jaka lśniąca, szybka, przytulna...jest szansa,że pójdzie na komplementy;)
No tak :D jak łasa na pochwały to może zadziałać, ale niestety dziś poszła w męskie ręce mechanika :)
UsuńOby wróciła zadowolona
Samochody psują się same. Psują się też na złość.
OdpowiedzUsuńAle co najgorsze - samochody same taranują różne rzeczy i zahaczają o ściany, a potem mężczyźni krzyczą, że to nie możliwe i że maczało się w tym palce :p
Na szczęście ja nie wiem co to znaczy :)
UsuńJeżdzę dłużej niż mój M. i on mi nie podstakuje. Poza tym ja córka zawodowego kierowcy więc paliwo mam w żyłach
Po krótkim romansie z peugeotem wróciłam do starego dobrego auta dla ludu (czyli VW). Niemcy są karni, posłuszni i się nie buntują :)) Całus w nieogolony policzek - bezcenny :)))
OdpowiedzUsuńTeż myślę nad VW albo nad Nissanem ale zobaczymy co na to portfel :)
Usuń