sobota, 21 kwietnia 2012

Boungiorno, spaghetti, mamma mia czyli come pazzi per l'Italia.


Każdy ma w życiu swoje wariactwa, Tak, tak i ja mam świra, może przejściowego, ale mam, bo sobie zdiagnozowałam! 
Moim świrem od jakiegoś czasu jest namiętne kupowanie i czytanie książek. W tym nałogu dzielnie wspiera mnie moja przyjaciółka – Bombel. Kupujemy na potęgę, czytamy, wymieniamy się tytułami, pożyczamy sobie, najogólniej mówiąc uprawiamy taką dilerkę tylko papierem i ciągle gadamy o tym, że jak już nas zamkną w jakimś "świrolandzie" bez klamek z miłą obsługą personelu w białych kitlach, to przynajmniej niech tam będzie biblioteka.

Ostatnio dostałam dodatkowe fiksum dyrdum na punkcie Włoch. Moja miłość do Italii narodziła się (tu pewnie Was zaskoczę) wraz z książkami. Schemat w tych książkach jest dość prosty. Najczęściej ONA, ma jakiś PROBLEM (do wyboru: mąż, praca, trauma) i nagle z jakiegoś POWODU decyduje się na wyjazd do WŁOCH itd. itp. Wiele osób stwierdzi, że nic w tym fascynującego. Fakt, schemat jak w każdej średniej książce tego typu, ale mnie porywa, pochłania, fascynuje, wciąga ten klimat, zapach, ciepło, smak potraw, głosy rozmów, włoski temperament.

Cel na ten rok: pojechać do Włoch, zjeść włoskiego pomidora, wypić prawdziwe latte do śniadania albo espresso i zapisać się wreszcie do szkoły językowej oczywiście na włoski.
Postanowienie: nie zostawiać tego już tylko na półce: „być może”, ale przenieść poziom wyżej z napisem: „do realizacji  tym roku”.

Trzymajcie kciuki żeby się udało :)

7 komentarzy:

  1. Trzymam :-)Może i ja coś powinnam sobie na ten rok postanowić, ot, żeby mieć do czego dążyć

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto mieć w życiu jakiś cel. Ja nigdy nie robię noworocznych postanowień, ani urodzinowych. Nie chcę, żeby konkretna data coś na mnie wymuszała, ale czasami stawiam sobie jakiś cel i czas na jego realizację ot tak, bo mnie natchnie. Potem szacuję czy mi się udało, jeśli tak to świetnie, jeśli nie to jakie czynniki (i czy zależne ode mnie) spowodowały, że nie poszło jak chciałam.
    Warto do czegoś dążyć. Nawet małego.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to koniecznie przeczytaj książki Dario Castagno "Za dużo słońca Toskanii" i "Za dużo wina Toskanii" - takie "niby" przewodniki :))) Oczywiście jeśli jeszcze nie czytałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za podpowiedź. Na pewno skorzystam, bo nie czytałam tych książek, więc z przyjemnością odwiedzę księgarnię :)

      Usuń
  4. I zajrzy tu: http://toskania.matyjaszczyk.com/
    Polecam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne :)
      Przyda się wszystko o Toskanii ^^

      Usuń