wtorek, 25 czerwca 2013

Baba w kuchni, czyli znowu mi oklapło.

Gotowanie nie jest może moją największą pasją, ale zawsze się śmieję, że szanownym małżonem najlepiej dogadujemy się w dwóch pomieszczeniach domu, mianowicie w sypialni i w kuchni. Lubimy razem gotować, wtedy zawsze nam wychodzi :))) 
Mąż mój jak na chłopa całkiem nieźle sobie radzi z pitraszeniem różnych różności, które potem bardzo dobrze smakują. Wyspecjalizował się już w piersi kurczaka w sosie musztardowym i wielu zapiekankach. Jedyne, za co się sam nie bierze, to pieczenie ciast i ciastek. Ewentualnie służy mi pomocną dłonią, a ostatnio zwyczajnie zajmuje się dzieckiem. 
 
Dotychczas pieczenie ciasteczek to było moje ulubione, choć czasochłonne zajęcie. Odkąd zostałam mamą, czekam, aż mój syn wyrośnie na tyle, że będzie ze mną wycinał różniste kształty, a potem dekorował. Jednak w rodzinie uchodzę za eksperta od "murzynka", bo choć wszystkie ciotki robią go z mojego przepisu, tylko mój wychodzi tak dobrze (nie chwaląc się :] ).

Moją piętą Achillesową są tak ukochane przez mojego małżonka serniki. Chyba włosy mi szybciej wyjdą niż ten rodzaj ciasta i to zarówno w wersji na zimno jak i na gorąco. Normą jest, że zawsze klapnie, mimo pozostawienia go w piekarniku po upieczeniu (jak radzą mądre książki), o zakalcowaniu nie wspomnę, ale chyba moją największą porażką był sernik na zimno, który mimo stania całą noc w lodówce po otwarciu tortownicy ... wypłynął. 
Ostatnio koleżanka mi doradziła, żebym patrzyła jak serniki robi moja mama, ale niestety antytalent do serników jest chyba u nas rodzinny, bo i kochanej mamie się kompletnie nie udają. 

Na pocieszenie samej siebie powiem, że ostatnio upiekłam tzw. IZAURĘ, czyli połączenie sernika z ciastem murzynkopodobnym i nie trzymając się przepisu, zrobiłam po swojemu z sukcesem, mąż zażyczył sobie powtórkę (jak zrobię dorzucę do posta focie).

Cóż pozostaje mi pieczenie murzynka i ciastek (co mi przypomina, że dawno nie robiłam makaroników i kokosanek) i próbowanie z sernikami, może któryś mi się uda. Trzymajcie kciuki i dawajcie sprawdzone przepisy.

5 komentarzy:

  1. Kciuki ściskam mocno! Niestety też posiadam antytalent do serników, próbowałam przeróżnych i choć może są smaczne to zawsze klapnięte. Na zimno, najprostszy na świecie mi wychodzi, chociaż tyle ... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój na zimno niestety poległ. Wyszedł za drugim razem jak wlałam w niego dwa razy tyle galaretki co w przepisie było :D ale też szału nie było. W tym roku na Wielkanoc piekłam pierwszy raz babkę i wyszła mi super, rozpływała się w ustach sama, a serniki rozpływają się ale niestety nie w ustach tylko szybciej :/

      Usuń
  2. Sernik klapnąć musi i koniec kropka ;-) Pamiętaj, ze trening czyni mistrza, więc ćwicz, ćwicz sernikowanie :-)
    Ja się nauczyć musiałam, bo mój M. uwielbia :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ćwiczę, ale coś z marnym skutkiem. Mój M. właśnie też uwielbia, ale niestety pogodził się już chyba z faktem, że serniki to tylko na imprezach wyjazdowych.

      Usuń
  3. Serników nie lubię, ale są dwa wyjątki: sernik na zimno z przepisu Babci (no i najlepiej, żeby to ona go zrobiła, bo jej nie pobije w tym nikt...), który wychodzi mi b. dobrze... a do tego Izaura... Izaury robić nie próbowałam, ale bardzo lubię :)

    OdpowiedzUsuń