sobota, 14 czerwca 2014

Przeprowadzka i rozwód :)

Straszliwe zaległości poczyniłam w ramach bloga, niestety mimo jakiś pomysłów na post w głowie nie było zupełnie czasu i weny by do niego usiąść. Zastanawiałam się nawet przez chwilę czy tego nie zawiesić na jakiś czas?? Przemyślę chyba taką opcję.

Ten miesiąc obfituje ilością zajęć zarówno w pracy jak i w domu. 
Moja firma zmieniła siedzibę, trzeba się było szybko i sprawnie przenieść do nowych biur. Skomplikowana operacja logistyczna, bo wszystko musi się odbyć z jak najmniejszą szkodą dla klienta. Efekt końcowy był wart wielogodzinnego wysiłku, a całości dopełniły świeżutkie, nowiutkie storczyki na parapecie :)
Upały dają się we znaki ostatnio, przez co Dyrektorek nam się pochorował trochę. Na szczęście nie gorączkuje i można z nim wychodzić na dwór. Nie obyło się bez antybiotyku, chociaż pytałam lekarza czy to absolutna konieczność. Nie jestem przekonana do nich. Sama nie używam nawet tabletek od bólu głowy, więc i dziecku nie lubię serowawać, ale skoro uznał, że to konieczność, to niech mu będzie. Gutek oczywiście skwapliwie wykorzystuje swoją sytuację i próbuje nas wszystkich ustawiać, ale niestety z miernym skutkiem.
Na domiar złego dopadły nas kolejne problemy z samochodem. Pisałam już kiedyś, że to auto psuje nam sporo krwi. Uznaliśmy, że czas się rozstać. Niewielki lifting, drobne naprawy i szykujemy papiery rozwodowe. Postanowiliśmy kupić coś nieco nowszego. Mam nadzieję, że będziemy mogli przestać zastanawiać się przed dalszą podrożą czy nie będziemy wracać na lawecie.

Chwilowe problemy, zamieszanie i cały przedurlopowy rozgardiasz niestety nie sprzyjają pracy z masą solną. Żałuję bardzo bardzo, bo pomysłów w głowie, że aż miejsca brakuje. Mam nadzieję, że wreszcie przyjdzie jakiś wolny weekend i garść czasu, a tymczasem życzę umiarkowanych temperatur :)

6 komentarzy:

  1. Eeee, brakuje tu Ciebie! :( Ale sama dobrze wiem jak to jest z blogowaniem i czasem, który się temu hobby (tudzież nałogowi) poświęca.
    Zdrówka dla Gucia i oddechu dla Ciebie Aguś! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam to samo z autem - każda wyprawa wiązała się z pytaniem "czy w ogóle nim wrócę?" :) ładowaliśmy w niego więcej niż był wart, ale w końcu nadszedł ten piękny dzień rozstania i wymieniliśmy go na nowszy model. i od razu milion stresów z głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, a jaką marką teraz jeździsz?? My mamy renault megane i zastanawiamy się nad scenic, była też opcja citroena, peugota, skody i sami już nie wiemy co chcemy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmmm, my mieliśmy raz francuskie auto i ... nigdy więcej. Wolę starszego niemieckiego vw niż nowszego "francuza" ... skoda, seat - ten sam koncern co vw i już z doświadczenia swojego i rodziny mogę polecić. Chociaż, wiadomo ... tak naprawdę nigdy nie wiadomo na co się trafi. Mieszkam pod miastem komisów samochodowych i chyba radziłabym Ci szukać auta kupionego w polskim salonie a nie sprowadzonego i od osoby prywatnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu ja przestałam myśleć w ten sposób. W tej chwili różnice w samochodach nowej generacji sa praktycznie niewielkie. Możesz trafić tak samo pechowo renówkę jak i mercedesa. A znam takich, co renówki nie zamieniliby na inne i takich co tylko VW jeżdzą i uważają, że wszystko inne jest do dupy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na coś ze Skody albo na coś z Nissana, bo chociaż proponowano nam renault laguna to mi się on wizualnie nie podoba :) Wiele osób chwali Dacię, a to przecież nic innego jak renault.

      Usuń