czwartek, 24 października 2013

Słomianowdowizm Baby po raz n-ty

51 dni samotności. Dokładnie na tyle wysłano mojego małżonka służbowo do stolicy. Nie lubię, oj bardzo nie lubię tego i nigdy się nie przyzwyczaję do tego rodzaju samotności. Miałam nadzieję, że liczne wyjazdy na poligon w poprzedniej pracy męża oswoją mnie z tym jakoś i łatwiej da się to wytrzymać. Niestety nie ma takiej możliwości. Znosiłam to chyba trochę lepiej zanim na świat przyszedł nasz Synio. Teraz trudniej, zwłaszcza gdy maluch siedzi i woła "tata, tata", a taty nie ma, a ja nie potrafię mu wytłumaczyć dlaczego. Może nie tyle nie potrafię, co powątpiewam, że 10 miesięczne dziecko coś z tego zrozumie.

Jest nadzieja, że czas popłynie szybciej z chwilą mojego powrotu do pracy, która zbliża się nieubłaganie i właściwie można odliczać dni na palcach. Chociaż czy nie będzie jeszcze gorzej, kiedy siedząc 8 godzin w pracy będę myśleć jak ma się moje dziecko u obcych ludzi, którym powierzę go w opiekę? 
Czekam więc, żeby dołek ustąpił i codzienność nabrała znowu jakiegoś rytmu.

8 komentarzy:

  1. Kochana Babo, mam nadzieję, że chociaż weekendy będą wasze Wawa to nie koniec świata i że w zgiełku przygotowań świąteczntych czas szybciej upłynie.
    Oddanie dziecka pod opiekę nigdy nie jest łatwe i swoje trzeba odchorować, tylko nieliczni przechodzą to bezboleśnie (i mam na myśli rodziców, dzieci szybciej akceptują zmiany). Nie zamykają się ze swoimi wątpliwościami, rozterkami i smutkami, samemu można najwyżej depresji się nabawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety weekendy nie będą nasze Aniu. Jak mąż był na szkole to praktycznie w każdy piątek przyjeżdżał i był do niedzieli. Teraz wyjechał na 6 tygodni. Wróci przed świętami do domu, może uda się chociaż jeden weekend zjechać do domu przez ten czas.
      No moje dziecię coraz lepiej się u opiekunki czuje. Płacze zawsze jak wychodzę, ale ponoć statystycznie dzieciom trudniej jak mama je odprowadza niż tata czy babcia, ale szybko się uspokaja i te 2-3 godziny daje radę u niani. Niedługo czeka go spędzanie z nią po 8 godzin. Teraz się adaptuje a potem to już niestety mama nie przybędzie w każdej chwili. Mam nadzieję, że przywyknie szybciej niż ja.

      Usuń
  2. Bądź dobrej myśli, choć wiem, że to trudne. Wierzę, że oboje z synkiem przywykniecie. Życzę Wam aby opiekunka okazała się prawdziwą nianią od serca. Do mojej miałam szereg "ale" miernikiem było zadowolenie Misia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrrr komentarz się zbuntował i nie chciał się dodać. Może tym razem...

    Pozostaje mi życzyć, aby za pomocą synka i pracy czas szybko zleciał - ja nie lubię choćby kilku dni bez Małżonka, a co mówić o takim czasie...
    Trzymam też kciuki, żeby maluch super dogadywał i czuł się z nianią i dzięki temu choć to zmartwienie zejdzie z Twojej głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Stateczna. Bardziej się boję, że jemu łatwiej przyjdzie oswoić się z sytuacją niż mi.
      A za mężem tęsknię ... bardzo.

      Usuń
  4. Co do sentencji zgadzam się z nią w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cytatem trafiłaś w punkt, bezbłędne zdanie
    Trzymaj się! Pewnie na początku łatwo nie będzie, ale dasz radę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kaś. Przeszukam na pewno Twojego bloga w poszukiwaniu jakiejś pyszności na powitanie małżonka :)

      Usuń