Jak na lato przystało ostatnimi dniami żar leje się z nieba. Popołudniowe spacery z synem przełożyliśmy na wieczór, bo nie idzie wytrzymać, a jemu w tej gondoli to już całkiem współczuję. Wychodzimy więc jak chłodniej, a w ciągu dnia korzystamy z przyjemnego cienia na tarasie.
Z latem przyszły do nas i mrówki. Znaczy wprowadziły się do swojego "starego mieszkania". Mrówki mieliśmy jeszcze jak mieszkali tu moi rodzice. Zadomowiły się pod parapetem w salonie. W czasie remontu zostały eksmitowane. Dziury zalepione, a parapet wymieniony na nowy. Trochę było spokoju. Ostatnio jednak zaniepokoiła mnie obecność jakiś śmieci przy drzwiach balkonowych. Okazało się, że mrówki wygryzły sobie dziurę i znowu mieszkają pod naszym parapetem.
Mnie stworzenia nie przeszkadzają, ale niestety trzeba było im wypowiedzieć wojnę. Bądź co bądź taki świat duży i lasów pełno i miejsca dokoła, a one musiały się wprowadzić akurat do nas.Walczymy więc i obyśmy tą wojnę wygrali, chociaż "wróg" ma przewagę liczebną :)))
Odbiegając od tematów letnio-mrówkowych pochwalę się swoim udanym sernikiem (bo bez sera) :D
Przepis upolowałam na jednym z podglądanych blogów. Polecam. Jeśli mi wyszło to każdemu wyjdzie :)
U nas na mrówki zadziałała chemia, no niestety babcine sposoby miały gdzieś ;-) Taki sernik czasami robię, znam go pod nazwą "styropian"
OdpowiedzUsuńJa teraz przeniosłam się na inne pole. Daję spokój z sernikami i zaczynam próbować z szarlotkami :)
Usuńu mnie szarlotka to ciasto wybitnie jesienne :-)
Usuńech, ten cynamon :-D
Ja mam na oku taką z budyniem na wierzchu :) Zobaczymy może wyjdzie :D
UsuńU nas mrówki w ogrodzie pojawiły się w pierwszych dniach lata ... potem zniknęły, mam nadzieję, że wróży to żadnej eksplozji ...
OdpowiedzUsuńSernik wygląda smakowicie :D