sobota, 15 grudnia 2012

"Kolorowa choroba"

Dopadła mnie chyba ostatnio Martkowa choroba z posta Chłopa słuchać należy. Remont w pełni, idzie całkiem sprawnie, co utwierdza mnie w przekonaniu, że jak mój majster powiedział, że do stycznia skończy to skończy i chwała mu za to. Nieuchronnie jednak idzie w kierunku wykończenia i malowania i tu się zaczynają schody, bo w głowie koncept jakiś świta, nie do końca jasny, w internecie nie do końca znalazłam inspirację, a i katalogi z paletami farb wcale mi nie rozjaśniają umysłu. 

Ogólnie to lubuję się w nudnych stonowanych kolorach, więc w większości pomieszczeń zaplanowałam miksy beżu z brązami, ożywiane dodatkami w różnych kolorach. zachorowałam na intensywny niebieski w salonie, złoto w sypialni i niby wszystko ok, ale problem teraz, że za dużo odcieni brązu i beżu i nie wiem, które ze sobą połączyć, żeby nie dawało wrażenia, że wszędzie jest tak samo. 

Ot dylemat!

Jedyne co nie budzi wątpliwości to pokój dla dziecka. Moja gorsza połówka zaplanowała tam delikatną zieleń do sosnowych mebli i nie chce słyszeć głosu sprzeciwu więc się podporządkowałam. 

Może moje majstry będą miały jakąś koncepcję, bądź co bądź niejedno dziwactwo już w życiu oglądali i może coś podpowiedzą. Ewentualnie liczę na sugestie czytelników :)

2 komentarze:

  1. Podobno modny jest niebieski z brązem. Chociaż do mnie przemawia bardziej szafirowy. Ja inspiracji wyszukiwałam głownie w amerykańskich serialach komediowych, lubię tamten styl, chociaż Misiek absolutnie sie sprzeciwił białym drzwiom i listwom przypodłogowym. Eh te chłopy :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No u mnie wszystko w salonie związane ze stołem, który nam w spadku po rodzicach został. Jest duży, drewniany, stabilny i na 12 krzeseł, żal było się go pozbywać a u rodziców się nie zmieści, a że jest brązowy to teraz muszę się już tego trzymać, ale nadal marzy mi się niebieska ściana a na niej biała biblioteczka ^^

      Usuń